Aktualności

17 kwietnia 2018

Samorządy są potrzebne. Sesja jubileuszowa podczas XXIII ZO ZPP

Samorządy, w tym powiaty spełniają swoją rolę. Warto jest rozważyć kwestie uregulowania tego, jak powinny wyglądać relacje na linii rząd-samorząd. Jednakże żadne zmiany ustrojowe nie odniosą sukcesu, kiedy nie będzie odpowiedniego zabezpieczenia finansowego dla JST.

Takie wnioski można wyciągnąć z panelu dyskusyjnego pt. Refleksje nad rolą ustrojową samorządu gminnego i powiatowego w II i III RP, który odbył się 10 kwietnia br. w Warszawie podczas XXIII Zgromadzenia Ogólnego Związku Powiatów Polskich.

Dyskusję moderował Ludwik Węgrzyn, prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich, starosta bocheński. W panelu udział wzięli: Leszek Miller, Premier RP w latach 2001-2004; Tomasz Siemoniak, wiceprezes Rady Ministrów w latach 2014-2015; poseł na Sejm RP Kazimierz Kotowski, starosta opatowski w latach 1998-2010 i prezes Zarządu Związku Powiatów Polskich w latach 2008-2011 oraz Krzysztof Kwiatkowski, doradca w rządzie premiera Jerzego Buzka w latach 1997-2001, a obecnie prezes Najwyższej Izby Kontroli.

Uczestnicy dyskusji zastanawiali się przede wszystkim na tym, jak w obecnych czasach aktualne jest stwierdzenie: Samorząd terytorialny wszystkich rodzajów jest najpełniejszą formą subsydiarności.

- Często zapominamy, że subsydiarność pociąga za sobą zarówno uprawnienia, jak i obowiązki. Subsydiarność stawia się w opozycji wobec idei państwa dobrobytu. Zgodnie z zasadą pomocniczości, obywatel, aby dobrze mu się żyło, mieszkało i pracowało musi brać sprawy w swoje ręce i nie oczekiwać pomocy państwa. Wydaje się, że dziś następuje odwrót społeczeństwa od odpowiedzialności. Zmniejsza się tym samym zasada subsydiarności w samorządzie. Jak Panowie to widzicie? - pytał Ludwik Węgrzyn.

W odpowiedzi Leszek Miller stwierdził, że wszystkie decyzje dotyczące liczby samorządu miały miejsce za rządów prof. Buzka, kiedy jego partia SLD była w opozycji. Jednak razem pracowali na rzecz rozwijania samorządności. Jak mówił, jest to dowód na to, że Sejm może zgodnie pracować bez różnicowań nad pięknymi ideami. Wspomniał o konstytucji marcowej z 1921 r., która stanowiła pewne obietnice i zobowiązania, które niestety nie zostały wykonane. – Była tam idea trójstopniowego samorządu, wraz z samorządem wojewódzkim, do którego utworzenia nigdy nie doszło. Natomiast po zamachu majowym, w konstytucji kwietniowej z 1935 r. idea samorządności praktycznie została okiełznana przez struktury państwa. Tej samorządności było o wiele mniej niż władzy państwa – dodawał.

Jak z subsydiarnością jest w samorządach? To pytanie do samorządów. Choć, wydaje mnie się, że niezależnie od rozwoju sytuacji i wydarzeń, zawsze spora część społeczeństwa będzie chciała stanowić o sobie i będzie chciała rozwiązywać swoje problemy za pomocą własnych możliwości, nie bardzo oglądając się na państwo – mówił Leszek Miller. – Raz ta tendencja jest mniejsza, raz silniejsza. Ale na pewno powinniśmy współdziałać, aby ta idea mogła być podzielana przez jak największą część społeczeństwa – kontynuował.

W ocenie Leszka Millera, nowoczesne, zdecentralizowane państwo powinno kierować się zasadą: Tyle państwa, ile niezbędne. Tyle samorządności, ile tylko możliwe. Jak mówił, w dużej części po 1989 r. ta zasada raz bardziej, a raz mniej wyraźnie jest wdrażana w życie. – Wydaje mnie się, że gdyby zapytać się naszych obywateli czy wyobrażają sobie oni funkcjonowanie własnych wspólnot, tych małych ojczyzn bez samorządowej władzy, łatwo wyobrazić sobie, że sobie tego nie wyobrażają. I jest to uznanie dla tysięcy samorządowców, którzy od ustawowych regulacji mogli realizować swoje zadania, swoje misje w samorządzie powiatowych czy wojewódzkim. Myślę, że trzeba dalej postępować tą drogą.

Pytany o subsydiarność, Tomasz Siemoniak wyjaśniał, że powiat jest specyficznym samorządem, który łączy elementy samorządu i elementy państwa. Jest samorządem, który znakomicie sprawdza się w specyficznej subsydiarności, w pomocy mieszkańcom, np. w sytuacjach kryzysowych. Tak było choćby w ubiegłym roku podczas nawałnic. Natomiast stabilność starostów, udowadnia, że są oni obdarowywani zaufaniem i że jak najwięcej władzy trzeba przekazywać w dół. Samorząd nie może być chłopcem do bicia – jak się coś zawali, to on ma za to odpowiadać. – Nigdy żaden rząd na dłuższa metę nie wygra z samorządem. Bo on jest stabilny – podawał Tomasz Siemoniak.

Jak akcentował, stabilny jest także Związek Powiatów Polskich. Tomasz Siemoniak nie miał wątpliwości, że powiatów nie można likwidować, co wyraźnie podkreślał. Chyba wszyscy są już przekonani, że powiaty są potrzebne. Niech władza zejdzie od wojewodów, od samorządu wojewódzkiego. Dajmy więcej władzy powiatom, bo powiaty się sprawdziły – proponował.

Krzysztof Kwiatkowski wspominał okres, kiedy reaktywowano powiaty, kiedy zastanawiano się nad tym, jak mają one wyglądać. W przeszłości był radnym powiatowym, bo jak tłumaczył uwierzył w to, że nowo utworzony powiat to jest coś, czemu warto czas poświęcić.

Jeżeli mówimy o zasadzie subsydiarności, o tym, żeby władza schodziła w dół jak najbliżej obywateli, to jej modele mogą być różne. W Polsce mieliśmy model z urzędami rejonowymi. Czyli z władzą nie zdecentralizowaną a zdekoncentrowaną, bo to dalej była hierarchiczna administracja podporządkowana strukturze rządowej, (…) ale ze swoimi regionalnymi wypustkami. Jednak nie taki model chcieliśmy widzieć – głosił prezes NIK.

Jak podkreślał, nie ma skuteczniejszego modelu kontroli, jak w samorządzie terytorialnym, kiedy mieszkańcy dokonują wyboru, co cztery lata. Władza rządowa przekazuje zaś samorządom zadania trudne i samorządy doskonale je realizują. Krzysztof Kwiatkowski wyjaśniał, że w oparciu o raporty NIK może powiedzieć, iż zadania wykonywane przez samorządy są efektywniejsze niż te same wykonywane przez rząd. Jak mówił, oczywiście kształt samorządu nie jest dany raz na zawsze. Przypomniał, że niegdyś bardzo ciekawa dyskusja toczyła się w zakresie tego, jak wyglądać ma samorząd wojewódzki, łącznie z tym, że był pomysł, aby nie było wojewodów. Radził, że dziś przedstawiciele powiatów muszą być obecni w dyskusji na temat tego, jak ma wyglądać samorząd. – Mówiąc żartobliwie, pojmujmy zasadę subsydiarności jako taką, aby nic o samorządzie nie działo się bez jego udziału – skonkludował.

Dlaszy ciąg relacji w Dzienniku Warto Wiedzieć.